Zakładam Fundację Króla Artura

Ostatnio mam kontakt z bardzo ciekawą osobą. Okazało się, że jesteśmy jednej krwi i stał się on mi bardzo bliski. Na imię ma Artur. Jest totalnym wariatem, bo twierdzi, że jest królem Moreny. Jego plan objęcia jej w posiadanie jest arcyciekawy i zwariowany do kwadratu. Na polecenie króla Moreny mam założyć fundację jego imienia. Ciekawe niby z czego. Skarbiec króla Artura jest pusty. Strasznie się pokłóciliśmy i zerwałem z nim znajomość.

Kiedy chciałem ją odnowić Artur zaszantażował mnie emocjona1nie. Nie mogę z nim rozmawiać jeśli nie przyjmę tytułu jego Kanclerza. No więc przyjąłem ten tytuł od tego króla bez ziemi. Idąc z nim na rozmowę muszę uzbroić się w dużą dozę cierpliwości. On mi mówi „Drogi Kanclerzu”, a ja mu mówię „tak mój królu”. Czasami wychodzą z tego zabawne sytuacje, ale jak ktoś nas słucha z przechodniów to jest to żenujące. 9o co mi to! Ale no cóż , chcę mu pomóc wyjść z tego wariactwa więc nie mam wyboru.

Artur powiedział mi, że mam założyć fundację jego imienia z rozrzutności jego podwładnych. Bo w jego królestwie nie ma podatków. 7o pierwsze zadanie chyba mnie przerośnie. Więc byłem dzisiaj na spacerku i tak sobie szedłem i myślałem. Z racji tego, że chcę podjąć decyzje co dalej z portalem i gazetą morenka.info na słuchawki zapodałem wykład o. Daniela o rozeznawaniu duchowym w trzech porach, albo inaczej o trzech sposobach na podejmowanie decyzji.  I tak sobie szedłem i kombinowałem skąd ja wezmę trzy tysiące złotych na założenie fundacji no i czy robić dalej morenka.info. No i mnie olśniło.

Będę zbierał butelki i puszki. Przynajmniej na jakiś czas Artur nie będzie mnie zarzucał pomysłami co ma robić jego fundacja. Bo z niego to jest taka wielcamość co to dużo gada i nic nie robi. Wiadomo jak to wariat. Takich nierobo-wizjonero-wariatów mamy na Morenie pełno. 5zkoda tylko, że jako członkowie spółdzielni nie dają żyć innym spółdzielcom normalnie, a swój urojony ogląd świata prezentują innym jako prawdziwy. Więc spółdzielcy myślą, że LWSM Morena to samo dno i bagno. A tak nie jest. Znam tu wielu wspaniałych i uczynnych ludzi. Zarówno pracowników spółdzielni jak i jej członków.

Zebranie trzech tysięcy zajmie mi trochę czasu. Może Artur zejdzie na ziemię przez ten czas. Oto moje zbiory z dzisiejszego spaceru.

Zebrałem może z 4 złote. Muszę jeszcze skapitalizować moje zbiory. Zrobię to pewnie w sklepie Kupiec i na złomie po drugiej stronie osiedla, kawałek za kościołem Bożego Ciała. Założę drugi wpis, w którym na bieżąco będę podawał stan zebranych pieniędzy.

 

 

Jeden mały zwrot

Jeden mały zwrot

Bóg obecny w drugim człowieku.
Bóg obecny w członkach Rady Sanchedrynu skazujących Jezusa na śmierć.

Gamaliel milczy.
Jezus milczy.
Jezus działa.
Jezus krzyż.

Bóg obecny w drugim człowieku.
Bóg obecny w członkach Rady Sanchedrynu skazujących Jana i Piotra na śmierć.

Jezus milczy.
Jezus działa.
Gamaliel mówi.
Jan i Piotr biczowanko.

Odwagi! Jeden mały zwrot.

Jam zwyciężył świat.

Miłość

Ona: W sklepie jest nowa promocja.

On: A czy można kupić tam miłość?

Ona: Miłości raczej kupić się nie da.

On: Może jest jakaś waluta?

Ona: Tak.

On: Jaka?

Ona: Żadna.

Strzały na Majdanie

W 2013 r. na Majdanie padły strzały nie wiadomo przez kogo oddane. Otóż oddali je najemnicy wynajęci przez francuskie firmy produkujące rakiety Ariane. Ich główny konkurent Roskosmos miał na wschodnimi terenach Ukrainy fabryki produkujące elektronikę do rakiet startujących z Bajkonuru i innych rosyjskich kosmodromów.

Francuski potentat kosmiczny był zainteresowany w zdestabilizowaniu sytuacji na Ukrainie. Dzięki temu projekt Ariane mógł przejąć część zleceń Roskosmosu. Kolejne starty rakiet Roskosmosu byłyby przecież opóźnione przez brak dostaw części elektronicznych z wschodnich rubieży Ukrainy. Wszyscy wiemy jaka elektronika może być złośliwa, gdy jedna malutka część jest wadliwa, a co dopiero można powiedzieć, gdy tej części brak.

W „podzięce” rosyjska firma „odwdzięczyła” się kilkoma zamachami bombowymi spowodowanymi przez „talibów” albo „ISIS” we Francji. Swoją drogą ciekawe za jaką kwotę taki zamach można zamówić u „radykalnych” szefów bojówkarzy „islamskich”.

Jutro polscy agenci muszą uważać na agentów francuskich i strzały pochodzące z niewiadomo skąd. Wszak to polski rząd pozbawił dużą korporację z Francji lukratywnego kontraktu na maszyny latające.

Tyle, a propos teorii spiskowych

18 grudnia 2016 r.

Ostatnie wydarzenia jako żywo przypominają wydarzenia sprzed 2000 lat, kiedy jednego cieślę tłum postanowił skazać na śmierć. Woli tłumu poddał się nawet ten, który miał legion i nie widział winy u skazanego.

Moc tłumu i zachowań naśladowczych, które wyzwala u swych uczestników jest przeogromna. Co najgorsze uczestnik tłumu nie ma świadomości, że to tłum kieruje nim, a nie na odwrót. Gdyby świadomość miał to nie uczestniczyłby w tłumie.

Co ciekawe tłum starają się obudzić obydwie strony sporu. Oznacza to ni mniej ni więcej, że są już kontrolowane przez swoje pożądania i zupełnie nie mają ich świadomości. Pożądanie jest tak silne, że każe obydwu stronom myśleć: „To my mamy rację”, ale nie mają świadomości tego, że to „racja ma ich”. Każde nie kontrolowane pożądanie prędzej czy później przeradza się w przemoc. W internecie jest to przemoc słowna. Przemoc ta z reguły wyładowuje się na wcześniej wytypowanej ofierze odpowiedzialnej za zło. Ofiara ta musi być pozbawiona jednak cech człowieczeństwa. Dzieje się to w prostych mechanizmach zauważalnych na ulicy „ty baranie”, „ty ośle” itp. Idąc dalej „ty kaczysto” lub „ty kodomito”. Wytypowana ofiara pozbawiona jest już cech ludzkich i jej całe spektrum możliwych zachowań takich jak możliwość przekraczania swoich ograniczeń, miłość, skomplikowane spektrum motywacji i inne rzeczy należne osobnikom naszego gatunku, sprowadzone i spłaszczone zostają do jednego słowa. Wtedy dochodzi do ataku. Jednak po ataku przyjdzie chwila refleksji – „O Boże co żeśmy zrobili?” Ponieważ byliśmy kontrolowani przez własne pożądania nie będziemy jednak czuli się winni. „To wina systemu”, „To ich wina”, „Takie były czasy”, „Nie można było zrobić inaczej”, „Należało mu się” – powiemy.

Doskonałe wyczucie tych rzeczy miał Popiełuszko. Kiedy ludzie chcieli krzyczeć kazał im milczeć i iść w ciszy. Nie prowokować SB czy może bardziej nie prowokować siebie? „…albowiem wiedział co było w człowieku”.

Skąd miał tą wiedzę. Od swego mistrza z Nazaretu, który nie potępił tłumu, który skazał go na śmierć albowiem tłum ten kontrolowany przez własne pożądania wyrażone w kolektywnej przemocy „nie wiedział co czyni”.

Jednak my po 2000 lat znamy już historię Jezusa z Nazaretu i znamy jego nauki, widzieliśmy jak obnażył działania tłumu i jakie lekarstwa kazał stosować. Znamy przebieg wielu krwawych rewolucji. Czy wiedza ta pozwala nam jednak wyrwać się z matni nakręcanej właśnie pętli przemocy, tej internetowej także, która nie jest pod naszą kontrolą, a która kontroluje nas? Czy wiemy co czynimy?

Czy zacni fejsbukowicze i politycy z prawa, lewa, środka mieniący się chrześcijanami mogą powiedzieć „kocham mego wroga i wybaczam mu” czy raczej mówią to przez zaciśnięte zęby klękając przed ołtarzem podczas mszy świętej, patrząc na ciało tego, który „nadstawił policzki rwącym mu brodę”? Czy patrząc na Chrystusa w drugim człowieku potrafimy odpowiedzieć na pytanie, które nam zadaje „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”

Nie będę pisał dalej co każdy z Was ma zrobić. Tak najczęściej kończą się tego typu apele jak moje. Wiecie to najlepiej sami.